Agnieszka Kościańska. Zobaczyć łosia. Historia polskiej edukacji seksualnej od pierwszej lekcji do internetu. Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2017.
Jędrzej Burszta
Zobaczyć łosia, najnowsza książka antropolożki Agnieszki Kościańskiej, to bezpośrednia kontynuacja rozważań rozpoczętych w wydanej w 2014 r. monografii Płeć, przyjemność przemoc. Kształtowanie wiedzy eksperckiej o seksualności w Polsce. O ile poprzednia praca stanowiła tradycyjną rozprawę naukową, w której autorka analizowała dyskurs ekspercki dotyczący seksualności, wskazując nie tylko historyczny kontekst, ale i proponując krytyczną interpretację szerszych procesów zachodzących w polskiej kulturze związanych ze sposobami organizowania życia intymnego, o tyle najnowsza pozycja, wydana zresztą przez Czarne – „popularne” (nieakademickie) wydawnictwo – to książka popularyzatorska. Nie rezygnując z aparatu i metodologii naukowej, Kościańska nie tylko przedstawia dzieje rozwoju (i regresu) myśli seksuologicznej na przestrzeni ostatniego stulecia, ale porządkuje i problematyzuje analizowany materiał. To nadal rzadki w polskim piśmiennictwie naukowym przykład książki, która, choć skierowana do „masowego” czytelnika i mająca w zamierzeniu popularyzować wiedzę wytworzoną w ramach pracy naukowej – co czyni z sukcesem – nie rezygnuje z równoległego podważania i komplikowania pieczołowicie rekonstruowanej narracji, stawiając nie mniej ważnych pytań, niż oferuje precyzyjnych odpowiedzi.Książka Kościańskiej złożona jest z trzech części. Pierwsza, najobszerniejsza, spełnia zawartą w tytule obietnicę – przedstawia historię przemian w polskiej myśli seksuologicznej od pierwszej lekcji edukacji seksualnej przeprowadzonej w 1904 r. przez Wacława Jezierskiego aż do czasów współczesnych. Na analizowany materiał składa się kilka źródeł. Najważniejszym punktem odniesienia są poradniki dla młodzieży oraz podręczniki szkolne przeznaczone do wykorzystania na wprowadzonym na początku lat 70. przedmiocie „wychowanie do życia w rodzinie socjalistycznej”. Równolegle autorka odwołuje się do poradników pisanych z myślą o osobach dorosłych, m.in. bestsellerowej Sztuki kochania Michaliny Wisłockiej. Wreszcie, kluczowe znaczenie dla wywodu autorki mają cytowane obszernie listy pochodzące z rubryk prowadzonych przez czołowych seksuologów (Imieliński, Wisłocka, Lew-Starowicz) w peerelowskich magazynach – m.in. w „Perspektywach”, „Zwierciadle”, „Itd” czy harcerskim „Na przełaj”. Wykorzystanie tak różnorodnych materiałów pozwala Kościańskiej kompleksowo dokumentować zmiany zachodzące w dyskursie seksuologicznym w Polsce, pomimo tego, że – jak wielokrotnie udowadnia w książce – w przypadku Polski trudno mówić o linearnym progresie. Historia polskiej seksuologii to opowieść meandrująca, wielowątkowa i nieoczywista, zanurzona w szereg kontrowersji i wysuwanych z pozycji konserwatywnych (kościelnych) ograniczeń, jakim krępowano myśli co bardziej „liberalnych” seksuologów.
W pierwszej części Kościańska omawia historię polskiej seksuologii przez pryzmat wybranych przez nią, kluczowych tematów będących przedmiotem rozważań zarówno edukatorów i autorów podręczników, jak i, co istotniejsze, stanowiących również przedmiot zainteresowania młodych Polek i Polaków piszących listy do specjalistów. Przygląda się zatem problemowi masturbacji, wokół której od końca XVIII wieku narosła tzw. literatura antymasturbacyjna, na łamach której reprodukowano krzywdzące stereotypy, zabobony i pouczenia. Zgubne konsekwencje samogwałtu lokowane były przede wszystkim w porządku moralnym, reprezentowanym przez myśl chrześcijańską, łączącą grzech masturbacji z szeregiem niebezpiecznych chorób (gruźlica, nerwica, impotencja, czy nawet „wysychanie mózgu i rdzenia kręgowego”). Jak pokazuje autorka Zobaczyć łosia, stopniowe „odczarowywanie” tematu onanizmu przez współczesnych seksuologów wymagało nie tyle zmiany podejścia do tematu, co raczej wykazania empatii wobec młodych ludzi, którzy wyrażali w listach zaniepokojenie w związku z moralną oceną tej nader powszechnej praktyki (co potwierdzają cytowane wyniki badań). Szczególnie interesująca jest analiza stosunku do masturbacji Lwa-Starowicza, który od 1969 r. prowadził rubrykę seksuologiczną w studenckim magazynie „Itd.”. Kościańska cytuje listy i odpowiedzi seksuologa publikowane na przestrzeni wielu lat, ukazujących stopniowe – dodajmy: powolne – odchodzenie od straszenia czy odradzania onanizmu (w tym masturbacji kobiecej, związanej z użyciem wibratorów) na rzecz bardziej zrównoważonego zrozumienia, czy wręcz liberalnego podejścia, odzwierciedlonego również w edukacji szkolnej (słynny podręcznik Przysposobienie do życia w rodzinie autorstwa Dagmary Andziak, Marii Trawińskiej i Wiesława Sokoluka). Niestety, transformacja ustrojowa przekreśliła szansę na „odczarowanie” tematu onanizmu – w „wolnej” Polsce masturbacja ponownie stała się tematem tabu.
Kolejne rozdziały poświęcone są takim kwestiom jak inicjacja seksualna, stosowanie antykoncepcji czy profilaktyka przeciw chorobom przenoszonym drogą płciową. Omawiając kolejne zbiory materiałów, Kościańska pokazuje m.in. pokutujące przez cały okres PRL-u przekonanie o rozdzielności płci w sferze doświadczania seksualności – stereotyp podtrzymywany przez specjalistów z zakresu edukacji seksualnej. Młode dziewczyny traktowane są jako istoty w żaden sposób niekompatybilne z młodymi chłopcami. Ostre rozgraniczenie płci widoczne jest w sposobie adresowania problemów trapiących młodzież. Genderowe stereotypy trzymają się silnie w polskiej myśli seksuologicznej i zazwyczaj są realizowane wedle podobnego schematu: młody mężczyzna jest ukazany jako aktywny podmiot seksualny, posiadający sprawczość oraz wychodzący z inicjatywą „podrywania” dziewczyn, które z kolei na każdym kroku przestrzegane są przed zbyt wczesnym rozpoczęciem współżycia – tu nieodmiennie dopuszczalny rytm rozwoju wyznacza moralność katolicka, zrównująca seks z prokreacją małżeńską. Nierówność w traktowaniu młodzieży obu płci dobrze oddaje cytat z Wisłockiej (skądinąd, jak udowadnia autorka, w innych kwestiach o wiele bardziej progresywnej), w którym obrazowo tłumaczy ona rozmijanie się potrzeb i pragnień pokwitającej młodzieży: „Dziewczęta, przy niskim napięciu seksualnym, znacznie wcześniej zaczynają przejawiać pragnienia miłości uczuciowej i szukają chłopca »na własność«, bez instynktownej potrzeby kontaktów fizycznych […] [a chłopiec] zorientowawszy się szybko, że chcąc osiągnąć pożądany efekt, należy oddziaływać na wyobraźnię dziewcząt, mówi o miłości, szantażuje dziewczynę odejściem, jeśli mu nie da »dowodu miłości«” (s. 97-98). Rekonstruowany przez Kościańską dyskurs dotyczący edukacji młodzieży ukazuje w istocie nierozerwalny splot nauki o ludzkiej seksualności z tym, co autorka w poprzedniej pracy Płeć, przyjemność i przemoc (2014) określiła mianem „kultury seksualnej”, w ramach której wiedza techniczna (budowa anatomiczna, funkcjonowania narządów itp.) przekazywana jest równolegle z poradami dotyczącymi przeróżnych rytuałów uwodzenia, „typowych” zachowań, motywacji czy lęków obu płci. Co istotne, kiedy na scenie pojawia się wspomniany już Wiesław Sokoluk z podręcznikiem Przysposobienie do życia w rodzinie, w którym inicjacja seksualna potraktowana została w sposób kompleksowy, a co ważniejsze, po raz pierwszy nieobarczony tonem moralizatorskim – autor ukazuje zarówno minusy, jak i plusy wczesnego rozpoczęcia życia seksualnego – jego praca zostaje obwołana „podręcznikiem masturbacji i defloracji” i prawie natychmiast wycofana z programu nauczania.
Rozdział dotyczący profilaktyki przeciw chorobom przenoszonym drogą płciową zawiera interesującą analizę kampanii profilaktycznych organizowanych od 2001 r. przez Krajowe Centrum ds. AIDS. Autorka wczytuje się m.in. w plakaty, billboardy, ankiety oraz broszury informacyjne przygotowywane w kolejnych latach przez tę instytucję, tropiąc znaczące przesunięcia semantyczne obecne w poszczególnych odsłonach kampanii. Zazwyczaj skupiano się w nich na przekazaniu komunikatu o konieczności robienia testów na obecność wirusa HIV, kierując tę informację w pierwszej kolejności do rodzin (a dokładniej: kobiet) – w materiałach ukazanych jako przedstawiciele klasy średniej. Pierwsza kampania skierowana bezpośrednio do gejów (ukrytych pod skrótowcem MSM – „mężczyźni uprawiający seks z mężczyznami”) pojawia się dopiero w 2010 r., choć towarzyszy jej wyraźne zastrzeżenie, że wszystkie materiały edukacyjne przeznaczone są wyłącznie do osób dorosłych. W rezultacie protestów środowisk konserwatywnych bardzo rzadko w kampaniach informuje się o tym, jak właściwie uniknąć zarażenia wirusem – słowo „prezerwatywa” wspominane jest sporadycznie, z wstydliwością, którą autorka tłumaczy obawami Krajowego Centrum ds. AIDS przed utratą państwowej dotacji (co jest skądinąd zapowiadane przez obecny rząd). Chociaż pobieżna i siłą rzeczy jedynie nakreślająca szereg problemów, przedstawiona przez Kościańską analiza polskiego dyskursu wokół profilaktyki AIDS pokazuje kolejny wymiar cenzurowania wiedzy dotyczącej ludzkiej seksualności przez środowiska prawicowe i kościelne. Co istotne, wszystkie edycje kampanii skierowane były w zasadzie wyłącznie do osób dorosłych; młodzież o prewencji przeciw zarażeniu wirusem HIV niewiele więcej dowie się zresztą z lekcji w szkole.
Osobny rozdział poświęcony jest rozważaniom na temat seksualności nieheteronormatywnej. Kościańska rozpoczyna od słusznego spostrzeżenia, że refleksja nad odmiennościami – definiowanymi szeroko, jako wszelkie odejścia od „małżeńsko-prokreacyjnej” normy – od początku napędzała rozwój zachodniej seksuologii, poczynając od wydanej w 1886 r. pracy Psychopathia sexualis Richarda von Kraffta-Ebinga. Autor skatalogował i omówił znane mu przypadki perwersji, ukuwając terminologię albo wymyśloną od podstaw, albo popularyzując pojawiające się we wcześniejszych pracach terminy. Kościańska oferuje czytelnikom skrót z historii dyskursów seksualności na Zachodzie, słusznie pokazując, jak istotną rolę w kształtowaniu się nowoczesnych tożsamości psychoseksualnych pełnił język, za pomocą którego pionierzy seksuologii klasyfikowali omawiane w pracach różnorodne praktyki seksualne. Przechodzi następnie do omówienia przykładów z historii Polski, rozpoczynając od ekscentrycznego słownika Kurkiewicza, samozwańczego „doktora-płciownika”, który pragnął odejść od międzynarodowego słownictwa i w zamian nazwać wszystko, co związane z seksualnością, „po polsku” – czy też, bliżej prawdy: po swojemu. Rezultat, czyli katalog „kurkiewizmów”, budzi zrozumiałe rozbawienie; już Tadeusz Boy-Żeleński wyśmiewał nieposkromioną inwencję krakowskiego pioniera seksuologii, autora takich terminów jak „równieśniarz” – homoseksualista, „pocieraczka” – lesbijka, czy nie mniej barwne i pobudzające wyobraźnię „polizalstwa”, „łechtaczenia” i inne praktyki charakteryzujące „rówieśniopłciarstwo”. Jednocześnie dążenia Kurkiewicza do nazwania rzeczywistych lub rzekomych praktyk nienormatywnych stanowiły pierwszy krok na drodze do uczynienia z „dewiacji” istotnego przedmiotu namysłu w historii polskiej myśli seksuologicznej.
Problem tego, jak odnosić się do homoseksualności, powracał regularnie w polskich pracach seksuologicznych. Kościańska omawia m.in. zaskakująco postępowy czy też empatyczny stosunek do nienormatywności, jaki charakteryzował podręcznik Vita sexualis Pawła Klingera, opublikowany w II Rzeczpospolitej. Dla Klingera homoseksualność nie była już wyłącznie exemplum dewiacji czy patologii, ale jednym ze elementów tożsamości „uringów”, których wyróżniać mogła również „(…) kobiecość, uczuciowość, miękkość ruchów, zaokrąglenie kształtów, wreszcie zamiłowanie, a czasem nawet wybitne zdolności do sztuk pięknych, zwłaszcza do muzyki (…) Marzycielstwo, fantazja i filozofia – oto sfery, w których chętnie przebywa duch uringów” (s. 214). Klinger omawia szczegółowo techniki seksu, podważając powszechne przekonanie, wedle którego każdy akt homoseksualny równoznaczny jest z „aktem pederastycznym, jak mylnie sądzi większość ludzi”. Klinger próbuje zatem opisać „pederastję” kompleksowo, a co istotne, wykazuje się daleko idącą empatią, pisząc o ciężkiej sytuacji, w jakiej znajdują się homoseksualiści pogardliwie traktowani przez większość społeczeństwa. Po raz kolejny jednak historia rozwoju nauki o seksualności nie układa się w opowieść o linearnym progresie. Progresywność Międzywojnia zostaje przekreślona w Polsce Ludowej. Za przewodnika znów obiera autorka Lwa-Starowicza, przyglądając się jego poradom zamieszczanym w „Itd.” W edukacji seksuologicznej wczesnego PRL-u homoseksualność opisywana jest jednoznacznie w kategoriach ułomności – jako niezdolność do prowadzenia normalnego życia płciowego, często wywiedziona z młodzieńczych homoerotycznych praktyk, które należy z pełnym przekonaniem poskramiać. Stopniowo, wraz z rozwojem nauki i docieraniem do Polski informacji z Zachodu, stosunek do homoseksualności staje się bardziej zniuansowany. Lew-Starowicz łagodzi swoją wcześniejszą dezaprobatę, i choć jego podejście w tamtym okresie nigdy nie jest pobawione zastrzeżeń, pod koniec lat 70. zachęca on w swojej rubryce do okazywania szacunku i tolerancji osobom homoseksualnym.
Dla Kościańskiej stosunkowa liberalizacja postawy Lwa-Starowicza (chociaż w tym samym czasie raził on prądem pacjentów chcąc tym sposobem „uleczyć” ich homoseksualizm) stanowi dowód dla interesującej tezy: w Polsce lata 70. to czas emancypacji osób nieheteronormatywnych (s. 229). W tym kontekście „emancypacja”, jeśli podążyć za rozważaniami autorki, nie oznacza naturalnie politycznego upodmiotowienia osób homoseksualnych – o czym możemy mówić dopiero od końca lat 80. – ale zauważalną jej zdaniem zmianę w postrzeganiu homoseksualności jako „inności psychoseksualnej”, która nie ma nic wspólnego z chorobą czy dewiacją. Kolejnych dowodów dostarcza ówczesna edukacja szkolna – ponownie reprezentowana przez podręcznik współautorstwa Sokoluka, w którym homoseksualizm jest przedstawiony jako „zjawisko” pod wieloma względami tożsame z heteroseksualizmem. Jak podkreśla autorka, nie chodzi już wyłącznie o seks, ale o podejście holistyczne i nauczanie młodzieży o tym, że każdy człowiek może „realizować się w innych pozaseksualnych wymiarach swojego życia, niezależnie od prywatnych bądź co bądź upodobań w dziedzinie seksualnej” (s. 240). Seksuolog pisze w podręczniku m.in. o potrzebie tworzenia związków uczuciowych między partnerami tej samej płci, o powszechności homoseksualności w historii świata, oraz o wsparciu, jakie powinno się zaoferować homoseksualistom: akceptację i pomoc w adaptacji społecznej. Próżno szukać takiej postawy w podstawie programowej szkół realizowanej już po transformacji. W nowym podręczniku z 1998 r. autorstwa Andrzeja Jaczewskiego homoseksualizm znów jest pozycjonowany jako coś funkcjonującego poza normą, co więcej, omawiając inne orientacje autor ostrzega dorastającą młodzież przed „złym dotykiem”, łącząc tym samym homoseksualność z pedofilią („często też obiektem ich pociągu są chłopcy jeszcze młodsi, nawet przed dojrzewaniem”, s. 249). Z kolei w podręczniku pod redakcją Teresy Król z 2001 r. homoseksualizm jest już zdefiniowany jako zaburzenie popędu seksualnego, a więc patologia, za którą odpowiedzialne jest wychowanie albo hormony.
W drugiej części książki Kościańska skupia się na stosunku Kościoła katolickiego do kwestii prokreacji. Przygląda się temu niejako od wewnątrz, przybliżając postać papieża Jana XXIII, postępowca stojącego za II Soborem Watykańskim, podczas którego szczegółowo zajmowano się m.in. propozycją nowej teologicznej wykładni małżeństwa. Wpływowa grupa postępowych teologów i duchownych zabiegała o próbę akceptacji niereprodukcyjnego seksu małżeńskiego – otwierając tym samym pole do dyskusji nad możliwością stosowania, przynajmniej w ograniczonym zakresie, środków antykoncepcyjnych. Wiązało się to z nową definicją małżeństwa, wedle której równie istotny, co prokreacja, stanowić miał na nowo zdefiniowany wymiar metafizyczny związku –więź pomiędzy małżonkami, bliskość, ofiarowanie sobie nawzajem wsparcia itd. Rewolucja Jana XXIII nigdy nie doszła do skutku; jego następcą został Paweł VI, który reprezentował już tradycyjnie zachowawczą postawę Kościoła. Nowo wybrany papież zignorował rekomendacje wysunięte przez większość uczestników soboru i w opublikowanej w 1968 r. encyklice Humanae vitae ostatecznie uznał czasową wstrzemięźliwość seksualną jako jedyną akceptowalną dogmatycznie formę kontroli urodzeń. Sięgając do polskich źródeł, Kościańska dokumentuje, jak teologiczna dysputa zrodzona w Watykanie stopniowo przedostawała się na grunt polski, m.in. w dyskusjach prowadzonych na łamach katolickiego kwartalnika społeczno-kulturalnego „Więź”, w którym pielęgnowano reformatorski duch II Soboru. Co istotne z perspektywy polskiej historii seksuologii, kluczową rolę w utrzymaniu dotychczasowej, konserwatywnej dogmatyki Kościoła miał Karol Wojtyła, który wraz z biegiem lat (i, jak sugeruje autorka, pod silnym wpływem bliskiej przyjaciółki, lekarki Wandy Półtawskiej) utwierdził się w ostrym kursie przeciwko antykoncepcji, konsekwentnie utrzymywanym podczas pontyfikatu.
W trzeciej i ostatniej części Zobaczyć łosia Kościańska proponuje krytyczną rewizję tego, jak w polskim piśmiennictwie etnograficznym opisywano stan edukacji seksualnej mieszkańców polskiej wsi. Autorka otwarcie podważa pokutujący od dziesięcioleci pogląd o kulturowym zacofaniu prowincji, określając go jako inteligencko-ziemiańskie wyobrażenie, które w literaturze umocniła przede wszystkim Konopielka Edwarda Redlińskiego (1973). Głównymi „winowajcami” odpowiedzialnymi za utrwalenie mitu „cnotliwego ludu” są jednak folkloryści, ludoznawcy i etnografowie. Kościańska śledzi proces egzotyzacji mieszkańców wsi, leżący w sercu polskiej etnografii, zapoczątkowany przez Oskara Kolbera, autora opracowanej w drugiej połowie XIX w. (i wychodzącej długo po jego śmierci) wielotomowej monografii Lud. Jego zwyczaje, sposób życia, mowa, podania, przysłowia, obrzędy, gusła, zabawy, pieśni, muzyka i tańce. Pionier polskiej etnografii, który przemierzał polską prowincję dokumentując zwyczaje chłopstwa, bywał w istocie cnotliwym cenzorem; powołując się na badania etnolożki Dobrosławy Wężowicz-Ziółkowskiej, Kościańska podaje przykłady pomijania przez Kolberga rubasznych wierszy czy zaśpiewów, albo przerabiania ich treści w taki sposób, żeby ocenzurować nieprzyzwoite zwrotki. W dalszej części rozdziału autorka cytuje wiele przykładów „pieprznych pieśni” pochodzących z różnych rejonów Polski, udowadniając, że wbrew konsolidowanemu przez etnografię przekonaniu o moralnej czystości polskiej wsi, w rzeczywistości ludowe przysłowia i przyśpiewki bardzo często w sposób bezpośredni i bezpruderyjny adresowały kwestie seksualności. Polska wieś peerelowska – zanim stała się przedmiotem intensywnej chrystianizacji przez Kościół – była pod wieloma względami znacznie bardziej progresywna niż miasto (choćby w kwestii seksu przedmałżeńskiego, kontroli urodzin). Rzekomo „tradycyjna” etyka seksualna chłopów to mit równie fałszywy, jak przekonanie o odwiecznej religijności mieszkańców wsi; jak przypomina autorka, faktyczne oddziaływanie Kościoła – czy szerzej, peerelowska „misja cywilizowania” chłopstwa – zaczęła się dopiero w ostatnich dekadach XX wieku.
Zobaczyć łosia jest wciągającą i wnikliwie poprowadzoną opowieścią o tym, dlaczego w Polsce nigdy nie doszło do prawdziwej rewolucji seksualnej. Porządkując dzieje polskiej myśli seksuologicznej i prezentując je w przystępnej formie, Kościańska odsłania zarzewie sporów – niezależnie czy dotyczących kwestii dojrzewania seksualnego, higieny, przemocy seksualnej, zmieniającego się stosunku do odmienności itd. – sprowadzających się ostatecznie do nakładania na porządek biologiczny i kulturowy gorsetu moralności katolickiej. Nieustannie towarzysząca autorce perspektywa zaangażowanej antropologii kieruje czytelnika ku odczytaniom empatycznym. Pomimo wielu wątków i odnóg głównej myśli, w centrum snutej przez Kościańską opowieści zawsze usytuowany jest człowiek – rzeczywisty, niebędący teoretycznym modelem czy idealnym wzorcem, do którego kierowany jest dyskurs ekspercki, ale przeciwnie, wyłaniająca się z przywoływanych materiałów jednostka odczuwająca emocje i poszukująca odpowiedzi na pytania fundamentalne, dla wyrażenia których ciągłe brakuje właściwego języka. Lektura Zobaczyć łosia pokazuje, jak rzadko na przestrzeni ponad stu lat odpowiedzi te były satysfakcjonujące i pomocne (naukowe!), a jak często zagmatwane, niespójne i w istocie – zarówno w porządku symbolicznym, jak i rzeczywistym – przemocowe, lękliwe, krępowane przez „autorytety” fałszujące doświadczenia ludzkiej seksualności; sugeruje wreszcie, a także wyraża nadzieję, że prawdziwi humanistyczna rewolucja seksualna jest jeszcze przed nami.